Filmweb/materiały prasowe
bilgorajska.pl: - Kiedy podjęła Pani decyzję o wyborze zawodu aktora, który w powszechnej opinii kojarzony jest ze sławą, splendorem, zainteresowaniem mediów, ale także z brakiem poczucia stałości. Czy studia na wrocławskiej Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej były spełnieniem marzeń, a może raczej planem B?
Magdalena Różańska: - Marzenie o byciu aktorką pojawiło się dość wcześnie, już w dzieciństwie, chociaż jako dziecko jeszcze tego nie definiowałam, po prostu sprawiało mi przyjemność przebieranie się i granie w szkolnych przedstawieniach. Ważnym momentem w moim życiu, który zdecydował o zdawaniu do szkoły teatralnej, był czas kiedy Wiesiek Paluch kręcił w Biłgoraju film "Motór", a ja byłam akurat przed maturą. Znalazłam się na planie jako statystka, gdzie wzięłam udział w kilku scenach i wtedy przyglądając się tej całej machinie filmowej i atmosferze kreowania czegoś nowego poczułam, że to jest to miejsce, w którym chciałabym być w przyszłości. Pierwsze podejście do egzaminów było raczej nieśmiałym marzeniem, wtedy jeszcze i za pierwszym razem nie udało się. Dostałam się za piątym razem, a w międzyczasie studiowałam filologię rosyjską na Uniwersytecie Warszawskim, rozwijając moje zdolności aktorskie w Szkole Aktorskiej Jana i Haliny Machulskich w Warszawie. Za pierwszym razem zdawałam tylko do Akademii Teatralnej w Warszawie, potem do łódzkiej "Filmówki", a za czwartym razem dołożyłam do listy szkół Wrocławska Szkołę, gdzie dostałam sie za drugim podejściem. Więc moja droga dojścia do szkoły była kreta i długa, zwłaszcza że do Wrocławia z Biłgoraja daleka droga. Czas spędzony we Wrocławskiej Szkole Teatralnej był więc spełnieniem moich marzeń i jak się dostałam to siedziałam w niej czasami 24 godziny na dobę, bo zdarzało się nawet nocować w szkole i robić nocne próby. Na 4 lata znalazłam się w kompletnie innej magicznej rzeczywistości.
bilgorajska.pl: - Na Pani drodze zawodowej szybko pojawiła się produkcja, która może stać się przełomową, zwłaszcza, że Pani rola została niezwykle pozytywnie przyjęta przez krytyków. Mówię oczywiście o głośnym filmie, który w tym tygodniu ma swoją premierę. "Dziewczyna z szafy", czyli Pani filmowy debiut, wg pierwszych recenzji jest "światowym kinem", porównywalnym z "Rain manem". Zgadza się Pani z tymi opiniami?
M.R.: - W filmie "Dziewczyna z szafy" zadebiutowałam w głównej roli. Porównania z Rain Manem mogą pojawiać się, ze względu na to, że oba filmy dotykają problemu autyzmu i relacji dwóch braci, z czego jeden musi zmierzyć się z chorobą tego drugiego. W naszym filmie mamy bohaterkę Magdę, która żyje w sąsiedztwie dwójki braci. Pewnego dnia Jacek (Piotr Głowacki) przyprowadza swojego brata do Magdy, żeby na chwilę sie nim zaopiekowała i tak z przypadkowego spotkania dochodzi do niebanalnej przyjaźni między Magdą a Tomkiem, dwójką ludzi, z których każde żyję w swoim świecie.
bilgorajska.pl: - Pani postać w filmie Bodo Koxa to zagubiona, nieprzystosowana społecznie, wycofana i nieufna wobec ludzi "dziewczyna z sąsiedztwa". Co było najtrudniejsze w zagraniu tak złożonej postaci?
M.R.: - Magda to postać, która żyje w swoim wyalienowanym świecie. Odcięła się od ludzi, nie utrzymuje z nikim kontaktu i przed światem chowa się do szafy, bo tam się czuje najbezpieczniej. Spotkanie z tą postacią było dla mnie dużym wyzwaniem aktorskim ale i wspaniała przygodą. Najtrudniejsze ale i najciekawsze było znalezienie jej stanu psychicznego, który przez ludzi z boku może być określany jako depresja, ale ja bardziej niż na szukaniu medycznych objawów depresji, skupiłam się na motywie alienacji. Moja bohaterka ma alergie na rzeczywistość i czas spędza na poszukiwaniu innej alternatywnej rzeczywistości. Więc w ramach przygotowania do roli wchodziłam do szafy (jak się okazało miałam w pokoju taką samą szafę jaka była na planie) i skupiałam się na otwieraniu kolejnych furtek w mojej wyobraźni, które zaprowadzą mnie do Magdy.
bilgorajska.pl: - Dziś odbędzie się pokaz filmu "Dziewczyny z szafy", jak zachęciłaby Pani mieszkańców Biłgoraja i okolic do wybrania się do kina, komu spodoba się ten film?
M.R.: - Serdecznie zapraszam wszystkich mieszkańców Biłgoraja oraz okolic na film "Dziewczyna z szafy", gdyż uważam że pokazuje on z dystansem i dużą dozą poczucia humoru ważne tematy takie jak choroba, alienacja, samotność, potrzeba miłości i zrozumienia drugiego człowieka. Jest tam galeria przyjaznych dziwaków, którzy żyją w swoim świecie, i w tym filmie mamy szanse trochę bliżej się im przyjrzeć. Ale przede wszystkim mamy szansę zajrzeć do wyjątkowej wyobraźni Bodo Koxa, który jest reżyserem i twórcą scenariusza do tego filmu.
bilgorajska.pl: - A na zakończenie chciałabym zapytać o Pani ulubiony film, aktora, reżysera. Kto stanowi największą inspirację w życiu zawodowym?
M.R.: - Jeśli chodzi o moje inspiracje filmowe, to w różnych okresach mojego życia były inne. Z kina rosyjskiego fascynuje mnie Anriej Tarkowski ("Stalker"), ze szwedzkiego Ingmar Bergman ("Szepty i Krzyki", "Sonata jesienna"), z francuskiego Jean Luc-Godard ("Do utraty tchu", "Męski -Żeński") i Claude Lelouch ("Kobieta i Mężczyzna"), z amerykańskiego David Lynch ("Zagubiona autostrada", "Dzikość serca"), z włoskiego Fellini ("Osiem i pół", "Las strada") i Bertolucci ("Ostatnie tango w Paryżu", "Marzyciele"), a z polskiego największy wpływ miał na mnie Krzysztof Kieślowski z "Trylogią", filmem "Trzy Kolory" i "Dekalogiem". Natomiast w teatrze człowiekiem, którego najbardziej cenie i który jest moja inspiracją jest Krystian Lupa.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
Dziękuję również.